Pilot wycieczek, przewodnik górski i miejski. Prowadzi głównie po krajach Europy Środkowej, Włoszech, Grecji. Interesuje się historią, architekturą, kuchnią. Generalnie maruda i domator, lubi głaskać kota, leżąc na sofie. Jak już się ruszy, to okazuje się, że umie jeździć na rowerze i snowboardzie, czołgać po jaskiniach, pływać kajakiem i wpław oraz tańczyć salsę kubańską. Lubi też biegać po górach, gdyż wysoko w ruchu człowiek wolniej się starzeje (metaforycznie i faktycznie).
Dużo je, zwłaszcza kuchnię włoską i słodycze, ale przynajmniej sam sobie gotuje ;P
Dla Horyzontów prowadzi trekkingi w Alpy i rowerówki w Polsce, ale... liczy na kolejne angaże ;)
Wszędobylska – nie dlatego, że wszędzie była. I nie dlatego, że wszędzie chciałaby się znaleźć. Napędza ją ciekawość doświadczania różnych aspektów życia i przemożna chęć kontaktu z naturą. Przemierzanie na własnych nogach czegokolwiek co może być ścieżką w górach, kwietną łąką czy drogą wzdłuż rzeki sprawia jej najwięcej radości. Można ją spotkać i na szczytach wszystkiego ale i w głębinach przepastnych. Lubi snuć opowieści o tym jak dzięki wstrętnym żelkom weszła na Kazbek (+5054), o poczuciu jedności ze światem na graniach Castora (+4223), o tym jak to się jest zanurzyć w błękiciemorskiej studni Blue Hole (-30) albo co się czuje śpiąc na pustyni z oczami, które wyszły z orbit. Wędrówki, wycieczki, spacery i podróże wyznaczają rytm każdego roku. Praca zawodowa splata się z pasją chodzenia w tym co stanowi o jej wartościach takich jak zdrowie, bezpieczeństwo i dbałość o środowisko.
Z wykształcenia prawnik, z zamiłowania historyk. Wielbiciel irlandzkich łąk i karpackich lasów. Uczuciowo silnie związany z rodzinnymi Śląskiem i Galicją. W poróży od 20 lat. Przy czym środki transportu nigdy nie grały tutaj dużej roli. Autostop, pociągi, żagle, rower i przede wszystkim własne nogi. Chętnie dzieli się zbędną wiedzą na temat największych dziur jakie zobaczył w trakcie swych wędrówek.
Nie pamięta okresu kiedy nie jeździłby na rowerze, ale.... początkowo służył mu on tylko i wyłącznie jako środek transportu. Używał go bardzo często, nie było w tym jednak większej filozofii i fascynacji, decydowały raczej względy praktyczne:) Zmienił to jeden "testowy" sakwiarski wyjazd wakacyjny do Chorwacji, na którym został zainfekowany wirusem – „megacyklozą” ;) Teraz stara się tym wirusem zarazić jak największą liczbę osób pokazując jak przyjemnym i pożytecznym dla ciała i umysłu jest odkrywanie świata z perspektywy siodełka rowerowego.
Z wykształcenia inżynier chemik. Z wyboru pilot, podróżnik, tłumacz. Pochłonięty bez reszty tak przez Półwysep Iberyjski i Amerykę Łacińską, jak i starożytną Grecję. Zawsze w poszukiwaniu nowych wyzwań.