Ci, którzy byli (a jest ich niemało) – wiedzą, że warto i często wracają w to magiczne miejsce. Ci, którzy jeszcze nie byli — niech dadzą się namówić na odrobinę wysiłku, by zobaczyć jeden z najpiękniejszych szczytów w naszych górach — górę Wysoką w Pieninach.
Na początek kilka słów wstępu, zanim wybierzemy się na krótką, ale wyjątkowo piękną wycieczkę na szczyt Wysokiej. Długi na kilkaset kilometrów, ciągnący się od pogranicza słowacko-morawskiego po rumuńskie Maramosze Pas Skalicowy, jest nie tylko wielką osobliwością geologiczną całych Karpat Zachodnich (i w mniejszej części także Wschodnich), ale także jednym z najpiękniejszych krajobrazowo fragmentów tych gór. Jego skomplikowana budowa geologiczna, uzewnętrzniająca się w bardzo dynamicznej rzeźbie terenu, z trudem rozpracowana w XX. stuleciu, nie jest jeszcze do końca poznana. Większość przesłanek wydaje się wskazywać, że jest to rodzaj „szwu” powstałego przy zetknięciu dwóch płyt tektonicznych, w miejscu, gdzie cała seria skał osadowych, głównie wapiennych i dolomitowych, została zgnieciona, potrzaskana i w znacznej części wciągnięta w głębsze warstwy Ziemi. W ten sposób powstała struktura wąska, a długa na ponad 600 km, w wielu miejscach chowająca się głęboko pod młodsze osady.
Małe Pieniny odwiedzisz z nami w ramach wyprawy Na beskidzkich szlakach - w górach Polski.
Niewiele jest tego pasa skalicowego na powierzchni… Ale wszędzie tam, gdzie się wyłania, jest po prostu ciekawie. Tak jest w okolicach zamku Branč, na zachodnim skraju Karpat, tak jest w okolicach Vršatca w Białych Karpatach, na Kysucach, na północ od Malej Fatry gdzie Skalice tworzą dość sporą grupę górską, tak jest nad Orawą (na jednej ze skał stoi słynny zamek Orawski), tak też jest bardziej na wschód – u podnóży gór Čergov, czy pod Vyhorlatem, gdzie wapienne skały ukazują się na obrzeżu tego pasma, wnętrze bowiem zalała lawa, z której zbudowane są te góry. Najdłuższy, a zarazem najpiękniejszy fragment Pasa Skalicowego ukazuje się na powierzchni między Nowym Targiem a Starą Lubowlą, budując pasmo Pienin. Nic dziwnego więc, że w Polsce używa się głównie nazwy Pieniński Pas Skałkowy – wszakże tutaj właśnie jego skomplikowana struktura i idące za tym zróżnicowanie krajobrazowe, a także bogactwo roślin, osiąga swoją kulminację.
Pierwotnie nazwę Pieniny stosowano jedynie do środkowej części tego terenu – między Czorsztynem a Szczawnicą. Tutaj Pieniny osiągają pełnię swojego piękna. Jak pisał o tym rejonie Kazimierz Sosnowski, w pierwszym wydaniu swoje przewodnika po Beskidach: „z iście królewską hojnością sypnęła się przyroda samą essencyą piękna i stworzyła poemat, niewielki wprawdzie, ale tak wzniosły, że nie znudzi choćby po sto razy czytany!” Ten sam autor w 1924 r. wyróżnił najmniej efektowne może, ale turystycznie ciekawe pasmo Pienin Spiskich (Hombarków), położone bardziej na zachód – między Przełomem Białki a Niedzicą.
Najbardziej na wschodzie ciągnie się natomiast najwyższa część całego Pasa Skalicowego, dla niepoznaki jakby, nazwana Pieninami Małymi. Tworzy ją wysoko wyniesiony grzbiet, ciągnący się od Dunajca aż po Przełęcz Rozdziela przez ponad 14 km. Pokryty polanami i łąkami, ponad które wyrastają strome stożki Bystrzyka czy Rabsztyna, wznosi się systematycznie aż po szczyt Wysokiej (1050 m n.p.m.), który jest najwyższym punktem nie tylko Małych Pienin, ale także całej polskiej części Pasa Skalicowego. Pod względem krajobrazu jest to region miejscami bardziej przypominający Bieszczady niż Pieniny – rozległe polany i łąki przywodzą na myśl bieszczadzkie połoniny. Tylko biel wapiennych turni i głęboko wciętych wąwozów pozwala pamiętać, w której części naszych gór jesteśmy.
Zresztą – podobieństwo do Wschodnich Karpat dotyczy nie tylko krajobrazu, ale także i historii. Wschodnia część pasma zamieszkana była bowiem do 1947 roku przez ludność spokrewnioną z Łemkami, a tereny czterech dawnych wsi – Szachtowej, Jaworek, a także Białej i Czarnej Wody nazywane były Rusią Szlachtowską. Rok 1947, podobnie jak w Bieszczadach czy Beskidzie Niskim przyniósł koszmar wysiedleń – tylko Szlachtowa i Jaworki zostały później zasiedlone, ale już nie ludnością rusińską, ale napływową. Natomiast na miejscu dawnych pól uprawnych powstały jedne z największych w polskich górach terenów wypasowych, po których pozostały resztki bacówek i … schronisko na Durbaszce, z jednej z taki bacówek właśnie przerobione.
Nazwa Małych Pienin pojawiła się w literaturze turystycznej w połowie XIX wieku, wcześniej całe pasemko miejscowi górale zwali Homolami lub Gomolami, która to nazwa prawdopodobnie wzięła się od słowa „homoła” lub „gomoła”, którego używano dla określenia obłych wzniesień. Inną wersję podaje Walery Eliasz Radzikowski, pisząc, że „w Beskidach nazywają kamienie z czerwonego piaskowca homolami”. Prawdę powiedziawszy – obie wersje pasują do okolicy – w porównaniu z centralną częścią Pienin szczyty są tu dużo bardziej obłe, a i czerwonych kamieni w okolicy nie brak (taką barwę mają częściowo wapienie krynoidowe).
Większości turystów jednak nazwa Homole kojarzy się jednoznacznie z dzikim wąwozem, którego przejście należy do największych atrakcji okolic Szczawnicy. Tędy też poprowadzi i nasza wycieczka na Wysoką. Najlepiej zacząć ją w Jaworkach – z centrum miejscowości, nad którą dominuje stara, murowana cerkiew – jeden z nielicznych świadków unickiej przeszłości wioski. Wylot wąwozu znajduje się kilkaset metrów na zachód od cerkwi, a jego dnem biegnie zielony szlak, którym będziemy wędrować aż pod szczyt Wysokiej.
Zaraz za małym mostkiem na Kamionce, zagłębiamy się w wąski kanion, pomiędzy wysokie na ponad sto metrów skały. Ta z prawej to Prokwitowska Homola, która swoją nazwę wzięła od nieistniejącego już przysiółka Jaworek – Prokwitówki. Z lewej sterczy charakterystyczny Wapiennik, przechodzący dalej w potężną zerwę Grzebienia. Dno wąwozu jest wąskie, potok szoruje często po gołej skale, po deszczach potrafi nieźle uprzykrzyć życie. Wśród kolorowych skał wiosną i latem dostrzec można mnóstwo kwiatów, lubiących węglanowe podłoże i nasłonecznione stoki. Jesienią żółte murawki wspinające się ku skalnym graniom pięknie kontrastują z wapiennymi ściankami i półeczkami. Po lewej wznosi się kilkuwierzchołkowa Wysoka Skała (najwyższa w całym wąwozie – ponad 120 metrów).
Jak pisze Józef Nyka w swoim nieśmiertelnym przewodniku po Pieninach, „na ścianach Homoli interesujące dla botaników są rozległe i dzięki niedostępności terenu dobrze zachowane murawy naskalne. Na stokach o wystawie pd. rozwija się ciepłolubny zespół kostrzewy bladej, zaś na skalach zwróconych ku pn. – zespół seslerii skalnej, przez górali zwanej jarcokiem. Pod względem składu są one podobne do swych odpowiedników z Pienin Centralnych, uboższe jednak w gatunki”. Ale nawet ze swą „ubożyzną” gatunkową, Wąwóz Homole należy do najcenniejszych przyrodniczo i krajobrazowo zakątków w naszych górach. Władysław Strojny opisując go w swych „Pieninach” (seria:Przyroda polska”) pisze wręcz, że jest w całości „jakby miniaturką Pienin”.
Cenna jest tu nie tylko roślinność – murawy naskalne i niedostępne lasy porastające wapienne urwiska, ale także budowa geologiczna, odsłaniająca na stosunkowo niewielkiej przestrzeni całe bogactwo skał Pasa Skalicowego. Znaleźć tu można unikatowe odsłonięcia pięknych fałdów, a także bogatą kopalną faunę jurajską i częściowo kredową. Inną ciekawostką jest olbrzymie osuwisko plejstoceńskie, które w górnej części wąwozu blokuje przejście (w tym miejscu szlak zaczyna się wspinać lasem do góry po drewnianych schodkach). Porosłe drzewami i chaszczami blokowisko nie jest już może tak czytelne jak jeszcze kilkanaście lat temu, ale nadal robi ogromne wrażenie.
Opuszczamy Wąwóz wychodząc po krótkim podejściu na malowniczą polankę, nazywaną Dubantowską Dolinką, z pojedynczymi blokami wapieni i mnóstwem jałowców, które niczym ogromne stada owiec schodzą w małych grupkach spod skał, aż na dno kotlinki... Turyści często odpoczywają tu nie na ławeczkach, ale przy ogromnym bloku nazywanym przez górali Kamiennymi Księgami – faktycznie patrząc od południa widać wyraźnie otwartą księgę z poszczególnymi stronami. Ponoć są w nich zapisane wszystkie losy ludzkie, nie było jednak takiego mądrego, który by potrafił je odczytać. A jak już się jeden znalazł – sędziwy pop z Lipnika – Pan Bóg odebrał mu mowę…
Ponad polanką wznosi się przepiękna Czajakowa Skała, z kapitalnie widocznym leżącym fałdem. Wszystkich zainteresowanych niezmiernie skomplikowaną, ale też i pasjonującą geologią okolicy odesłać mi wypada do „Przewodnika geologicznego po Pienińskim Pasie Skałkowym” autorstwa najlepszego znawcy zagadnienia – Krzysztofa Birkenmajera. Pozycja ma już swoje lata (moje wydanie z 1979 roku!), ale nadal pozostaje niewyczerpaną skarbnicą wiedzy o przyrodzie nieożywionej Pienin i okolic.
Przed nami po raz pierwszy pokazuje się śmiały stożek Wysokiej. Zawsze widząc jakąś piękną górę, staram się tak dobrać słowa, by odpowiadały nie tylko technicznemu opisowi szczytu, ale także oddawały jego charakter. W tym wypadku nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zacytować Jana Wiktora, który w swojej „Ziemi Sądeckiej i Pieninach” pisze o niej - „od południa wystercza szczyt Wysoka, jakby ułamany grot oszczepu skierowany w błękit nieba”... W tym miejscu można zakończyć zwiedzanie Homoli, naszym celem jednak jest szczyt – wędrujemy więc dalej ku Rówience i rozciągającej się za nią Polaną pod Wysoką – jednemu z najpiękniejszych zakątków, jaki znam w naszych górach. W lecie po lewej widać namioty studenckiej bazy namiotowej, ale od jesieni do początku lata, nic nie zakłóca spokoju i harmonii krajobrazu. (Tylko żeby nikt nie pomyślał, że baza mi przeszkadza – wręcz przeciwnie, uwielbiam i odwiedzałbym codziennie, gdyby starczało czasu. Wiele dobrych ludzi, myśli i zdarzeń związanych jest z tym miejscem, ale o tym może kiedy indziej… )
Jeśli podobają Ci się takie wyprawy, poczytaj też naszą historię o Spiszu — Niezwykły przełom, czyli krótka historia polskiego Spiszu.
Zaczynamy w końcu ostatni, najbardziej mozolny fragment podejścia na szczyt – najpierw rozległą polaną, pod olbrzymi jawor, pod którym warto chwilkę odpocząć, by podziwiać okoliczne góry. Rozległe polany to pozostałości po dawnych wzorcowych terenach wypasowych, wśród trwa widać wyraźnie fundamenty dawnej bacówki, jednej z czterech jakie powstały w okolicy w latach 1948-50. Została ona zaadoptowana na schronisko studenckie, niestety w grudniu 1980 roku spłonęła…
Ostatni odcinek to strome podejście wśród świerków do granicy ze Słowacją, a potem już krótkie podejście, miejscami po skałach na zwieńczony wapiennymi skałami wierzchołek. Stoimy w końcu w najwyższym punkcie Pienin, ponad 1050 metrów ponad poziomem morze, a wokół nas rozciąga się jeden z najpiękniejszych widoków w polskich górach. Na północy w całej okazałości prezentuje się Pasmo Radziejowej, na zachodzie ponad poszarpanym masywem centralnej części Pienin w oddali wznosi się majestatyczna Babia Góra, na południu z kolei ciągną się zalesione, dzikie grzbiety Magury Spiskiej. Wszystko to jednak mizerne w porównaniu z panoramą Tatr, które od tej strony są nie tylko ogromne, ale także niezwykle plastyczne.
Stojąc na szczycie Wysokiej, na której byłem kilkanaście razy, patrząc na te wszystkie cuda, trochę mi tylko smutno, że góra ta straciła swój dawny, dziki charakter naturalnej skalicy sterczącej ponad lasami. Barierki, metalowe schodki, platformy, w końcu ścieżka z barierkami i drewniane schodki co prawda ułatwiają wejście, ale całkowicie zmieniły oblicze tej góry. Bo w końcu – czy naprawdę w turystyce górskiej chodzi tylko o to, żeby było coraz łatwiej? Mam swoje zdanie na ten temat...
Kuszą Cię wyprawy w dzikie tereny? Poczytaj więcej o Mogielnicy w artykule Mogielicy mroczna kopa... Poznaj królową Beskidu Wyspowego.
Jest kilka dróg zejściowych z Wysokiej. Najpopularniejszy jest wariant omijający Wąwóz Homole, którym często podchodzi mnóstwo turystów. Można zapuścić się granicą na wschód, ku przełęczy Rozdziela, gdzie wytrawni turyści znajdą nie tylko wariant biegnący granicą, ale także fantastyczne przejście polanami i dawnymi halami. Ale najpiękniejsza jest wędrówka na zachód – długim odsłoniętym grzbietem ku dolinie Dunajca w Szczawnicy… Jest to prawdziwa górska „promenada” – jeden z tych podniebnych pasaży, które nie dają wytchnienia nie ze względu na swoją trudność, ale z powodu wspaniałych widoków. Idzie tu bowiem o jeden z najpiękniejszych szlaków w polskich górach!
Po początkowym odcinku lasem wychodzi się na rozległe polany na szczycie Durbaszki. Stąd całymi kilometrami wędruje się otwartym terenem, niczym przez bieszczadzkie połoniny… (wybaczcie, że używam tej nazwy, tradycyjnie zastrzeżonej dla Karpat Wschodnich, ale to przejście tylko z tym można porównać. Jak ktoś pochodzi z Podkarpacia, to mu się samo na usta ciśnie…
Autor tekstu: Paweł Klimek
Klub Podróży Horyzonty Sp. z o.o. realizuje projekt dofinansowany z Funduszy Europejskich Zdalne zarządzanie biurem podróży poprzez wdrożenie dedykowanej platformy informatycznej rozwiązaniem na sytuacje kryzysowe Klubu Podróży Horyzonty.
Celem projektu jest zapewnienie zdalnej i zautomatyzowanej obsługi klienta, co znacznie poprawi jakość świadczonych usług oraz zwiększy odporność biura na sytuacje kryzysowe.Dofinansowanie projektu z UE: 234 719,17 PLN